środa, 27 kwietnia 2011

Pisanki






Jeszcze przed świętami zdążyłam zafarbować trochę wełny,
ale to za chwilę najpierw o farbowaniu jajek. Jak co roku
od niepamiętnych czasów w naszej rodzinie robimy pisanki
bardzo tradycyjnie czyli w łuskach z cebuli, ozdabiane były
różnie od zwykłych gumek recepturek, drapania nożykami,
wyklejania wymyślnych wzorów po zwykłe zabarwione
(te goszczą u nas ciągle z braku chętnych do zdobienia).


Dlaczego o tym piszę, bo natknęłam się na “zwibelschale”
podglądam kilka niemieckojęzycznych blogów a tam
farbowanie naturalnymi barwnikami w pełni no bo pokrzywy,
mniszka lekarskiego teraz pod dostatkiem.

Dla mnie trochę za czasochłonne takie farbowanie ale łuski zbierałam od
dawna więc w tym roku pisanki były robione ekspresowo
by zafarbować wełnę.



Wełnę która została potraktowana
pisankowo dostałam i to dużo tego szczęście takie kule maszynowe
z runa naszych owiec przędzione z niedopranej wełny więc trochę
tłuste wyprałam do czysta w zwykłym Persilu bo delikatne
płyny nie dawały rady - wełna będzie na skarpety bo raczej
gryząca, część w podzięce za kule a resztą uszczęśliwię
rodzinę.
Oto efekt farbowania dla porównania motek oryginału i kulka

zafarbowana barwnikiem syntetycznym powiedzmy na brąz.


Kamizelka z mojego Noro gotowa, już zdążyłam się pochwalić
i w święta wystąpiłam w niej ( rodzinie się podobała:)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz