Rzeczy zbędnych posiadam wg mnie bardzo niewiele, wg mojego męża za wiele :) W tym przypadku muszę się z nim zgodzić, to co sobie zrobiłam jest zupełnie mi niepotrzebne ale musiałam mieć... to zrobiłam. Nie mam pojęcia jak nazywa się ta część garderoby bo getrami ciężko to nazwać, to takie mankiety z getrów :)
Służą ku temu by kobietom o szczupłych łydkach nie wiało w buty, no właśnie o - szczupłych łydkach - mnie to nie grozi ale mankiety musiałam sobie zrobić.
Wszystkie moje spódnice sięgają za kolano więc szansę ma zaistnieć pierwszy rząd dziurek a właściwie to nawet to nie ma szans na zaistnienie bo ja chodzę w spodniach :)
Mój pierwszy "piórkowy" sweter z moheru na ukończeniu ale chyba zrobiłam go trochę na wyrost więc miałam doskonałe wytłumaczenie by zakupić włóczkę na następny - no przecież nikt nie będzie pruł moheru :)
W ubiegłym tygodniu uporałam się z zamówieniem uzupełniającym stany w sklepiku bez jakiś nowości ale za to będą dwie nowe mieszanki, w dodatku zupełnie inne niż dotychczas bo poprosiłam o wymieszanie włókien zwierzęcych z roślinnymi i sztucznymi. Myśląc o tych mieszankach wpadłam na pomysł Candy i takie mam zamiar ogłosić ale będzie inaczej niż dotychczas.
Candy jest właściwie z myślą o prządkach, bo nagrodą będą czesanki. Nagroda będzie jedna dla prządki, która w komentarzach zdeklaruje chęć przygarnięcia jej ale tym razem nie będzie tak łatwo - trzeba będzie napisać coś o mieszankach :)
Czyli chcę poznać Wasze zdanie na temat mieszanek, niekoniecznie tych moich sklepikowych ale również innych, które same zrobiłyście, dostałyście, kupiłyście gdzieś indziej. Czy mieszanki są dobre, czy je lubicie a jeśli tak to za co, a może trafiłyście na tą idealną i już innych nie chcecie. Można też napisać, że mieszanki są złe ale trzeba uzasadnić:)
I tym razem będzie bardzo subiektywnie nagrodzę wpis, który mi się najbardziej spodoba.
W zestaw nagrody będą wchodziły 4 moje mieszanki po 50 g oraz calówka i miarka WPI.
Zabawa będzie trwała do momentu aż przyjdzie moje zamówienie z Anglii obstawiam bite 3 tygodnie, wiec tak gdzieś po 1 listopada ale bezpieczniej obstawiać koło 7 dnia tego miesiąca.
Pozdrawiam Was serdecznie zapraszając do zabawy.
Nie ma rady, musisz skrócić spódnice i pochodzić w nich, żeby koronka była na wierzchu! ;) świetnie wyglada z brązami kozaków i spódnicy :)
OdpowiedzUsuńW sumie co z tego ,że nie widać?Ale Ty wiesz ,że je masz i że są śliczne,w końcu bielizny też nie widać a kupujemy te koronki:))
OdpowiedzUsuńFajne te wynalazki na łydki. Szkoda że mi w kozaki to by już nie weszły :) Nie mam takich szczupłych łydek. Z mieszanek uwielbiam alpakę i jedwab. Raczej mieszam sama, kontrastowe kolory dodają uroku.
OdpowiedzUsuńTakie krótkie niby getry są fajne. Machnęłam sobie takie proste na próbę, z odrobiny szetlandu https://sieporobilo.blogspot.com/2014/12/sie-porobio-cz-104-szetlandowe-cos.html i są pożyteczne. Też nie należę do osób, które mają wąskie łydki. Tzn, nie sądzę też, bym miała Bóg wie jakie wielkie. Jednak nieodparcie mam wrażenie, że wysokie buty robią coraz węższe. Nie na średnią łydkę, a zdecydowanie na wąską i trzeba uważać przy zakupie. Nawet kaloszy !
OdpowiedzUsuńTwoje mankiety, ja to nazywałam short-getry, są świetne, takie trochę retro. ;-)
Pozdrawiam ciepło.
A co do mieszanek - praktycznie znam Twoją tylko jedną, skarpetkową i bardzo, bardzo ją lubię. To była odrobina nylonu dołożona do merynosa. Szczerze mówiąc, w moich skarpetach ma się całkiem dobrze, pięty całe i zdrowe. W ogóle całe skarpety wyglądają w zasadzie prawie, jak nowe. A jednak używane ! Prane w pralce, bez jakiś udziwnień. Własnych doświadczeń z mieszania różnych kłaków nie mam. Nie ciągnie mnie. Co najwyżej kolorów, ale nie o to pytasz. ;-) Pewnie dlatego, że ja z nadwrażliwców, więc jak dorwę coś miłego ciału, to się trzymam, jak rzep psiego ogona. :) Jednak ciągle mnie ciągnie do mieszania wełny i różnych innych 'sznurków, ścinków, skrawków', etc... . Finanse nie pozwoliły jeszcze na zakup skrzydełka jumbo - zawsze był jakiś istotniejszy zakup - bez niego, tylko można pogadać. Ale jak tylko..., to ruszę w takie właśnie mieszanki. Praktyczne to na pewno nie będzie, jak w przypadku dobrze skomponowanej, przemyślanej wełny, ale będzie na pewno indywidualne i ... z góry zakładam, że będzie piękne. Szczególnie urodziwe ma się dopiero okazać w dzianinie. :) Ot... dać upust wyobraźni i niczym się nie ograniczać. Zapomnieć o praktyczności, zatracić się w strukturze. I tyle. :)
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu myślę o zrobieniu takich mankietów. Na obecną jesień idealne :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wyglądają na nodze. Posiadanie niektórych rzeczy nie wymaga specjalnego tłumaczenia. One po prostu muszą być :)))
Pozdrawiam :)
Mnakiety to super pomysł, można porobić różne i dostosować tonacją do reszty odzienia. Ja również na ogół chodzę w spodniach, ale pomysł przedni.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mieszanki, to robiłam mix akrylu (którego mam dostatek) z wełną owczą. Ciekawie wyszło ale głównie kolorystycznie.
Taki eksperyment :)
Short-getry? Kupuję tę nazwę! :-)
OdpowiedzUsuńW dodatku mam w planach, ale nie do kozaków, których nie noszę, a do botków za kostkę. Nie mieszczą mi się w nich grube skarpety, a tak by mi pasowało coś grubego wystającego. Więc będą short-getry. Jak tylko ufoki zejdą z drutów, a mam już cztery :-)
A na takie short-getry będzie dobry jakiś prządkowo-mieszankowy eksperyment, jak już wreszcie z powrotem siądę do kółka. Mieszanki mnie kręcą najbardziej - własnogręplowe (no dobra, własnoręczne) jak na razie - południowy Niemiec z bfl, bfl z jedwabiem w proporcjach bliżej nieokreślonych, teraz mnie korci pomieszać jakąś owcę, jedwabnika i zielsko - może len, może pokrzywę, zobaczymy. Chciałabym kiedyś spróbować mieszanek czesanych maszynowo, takich o kontrolowanych proporcjach. To jest niesamowite, jak niewielki dodatek "czegoś innego" tak zmienia nitkę i sam proces przędzenia. A może to tylko moje odczucia?
Mieszanki ostatnio polubiłam merynos z jedwabiem bo pięknie błyszczy, a i cóż poradzę uwielbiam miękkie, a merynos super mi sie przedzie i jest miękki. Chodź nie powiem batt który od Ciebie zakupiłam i przerobiłam taki róż ze złotem Tequila i dokupiłam z pomarańczowym jedwabiem na Boga wspaniały! tam chyba chubut, merynos i BFL było. Przekręciłam trochę singla bo uczę się robić je na nowym kole i dało to efekt taki że chusta którą zrobiłam z niego jest coś jak lekko kopnięty trójkąt, lecz absolutnie mi to nie przeszkadza jest to moja najulubieńsza chusta bo miękka delikatna zwiewna i tej zwiewności mi brakowało więc chyba teraz bede chusty z singli robić a szczególnie z jedwabiem bfl lub merynosem. Uwielbiam też mieszanki z Chubutem on też mięciutki i fantastycznie się przedzie i farbuje. Przyjmuje bardzo dobrze kolory. Mam jeszcze mieszanki z bambusem lecz nie zdążyłam uprząść i nie dziergałam leży ufarbowane, mam i z nylonem czeka... i z soyą czeka...
OdpowiedzUsuńMankiety do kozaków są świetne i rewelacyjnie wyglądają z tą własnie spódnicą... pasują mi stylem.
OdpowiedzUsuńCo do candy, oczywiście nie będę umiała się powstrzymać i nieśmiało zgłaszam swój udział, choc w kwestii mieszanek niewiele mam do powiedzenia, w zasadzie chyba pojedyncze włókna mi wystarczają, choć jest kilka takich ktore nie sposób okiełznać pojedyńczo. W zasadzie miałam do czynienia z alpaką z jedwabiem - bardzo dobra luksusowa mieszanka, ale oba skladniki też są świetne, więc razem jest do kwadratu, choć przyznam, że chyba jestem zwolenniczką tych powszedniejszych włókien. Miałam też do czynienia z mieszankami z angorą króliczą to mieszałam sama z bfl a potem z merynosem- no królik to takie włókno ktore chyba nie sposób przerobić pojedyńczo, jemu mieszanie służy. Ta mieszanka z bfl już przerobiona, jest światna i miękka i ciepła no cud miód, ale bardzo się mechaci i kulkuje - taki to już królik jest i trzeba to pokochać z dobrodziejstwem inwentarza, albo nie stosować. Na koniec, jako tej której pojedyncza wełna wystarcza powiem, że kocham mieszanki dedykowane skarpetkom, no dla mnie jest to faktyczna korzyść i dobrodziejstwo postępu, ta mieszanka nie zatraca charakteru wełny, znacznie przedłużając żywotność produktu końcowego, przędzie sie też wyśmienicie.
Pozdrawiam
i really likes your blog!
OdpowiedzUsuńYou have shared the whole concept really well and very beautifully soulful read! thanks for sharing.
บอลพรุ่งนี้
i ja chciałabym wziąć udział w "Candy". Bardzo lubię mieszanki za to ,że można poprawić a nawet zaprojektować właściwości powstałej z nich nitki. Przykładem może być moja ulubiona alpaka, która po uprzędzeniu daje nitkę "ciężką" i "lejącą się", co nie zawsze jest pożądane w dzianinie. Dodatek merynosa sprawia, że nitka jest "lżejsza", bardziej sprężysta i dużo lepsza według mnie na swetry czy czapki. A jeśli dodamy jeszcze troszkę jedwabiu, to nitka zyskuje delikatny, elegancki połysk. I to jest moja ukochana mieszanka.
OdpowiedzUsuńHello!! I'am glad to read the whole content of this blog and am very excited.Thank you.
OdpowiedzUsuńบุนเดสลีกา
Od jakichś dwudziestu lat nie zakładałam kozaków (znaczy: założyłam raz, jakieś piętnaście lat temu, i wróciłam spod klatki na trzecie piętro, żeby je zamienić na trzewiki z porządnym protektorem; z tego też względu nie noszę zimą sukienek), więc short-getry mnie zachwycają wyglądem, ale się nie skuszę. Natomiast z rozkoszą skuszę się na candy. Bo:
OdpowiedzUsuńa) po to mądry człowiek wymyślił gręplarkę, żeby zrobić sobie, co tylko chce, a czego w sklepie nie kupi, jak chodzi o skład, czy też o kolor albo fakturę;
b) zależnie od potrzeb użytkowych można nawet mniej szlachetnym surowcem tak uszlachetnić niezwykle szlachetny surowiec, że nada się do użytku, nie tylko do patrzenia (dla mnie czysty kaszmir jest nie do uprania, a "podrasowany" byle czym i owszem, daje się prać, no i nosić);
c) mieszanki mają tę cudowną zaletę, że nigdy do końca nie wiadomo, co z nich wyniknie w nitce i dzianinie (tkaninie), wobec tego ich przędzenie to zawsze przygoda, nuda przy nich nie grozi.
I to jest powód, dla którego się rzucam na to candy. Przez ostatnie półtora roku prawie nie przędłam. Niech mnie coś znowu skusi i wciągnie!