Zacznę od odkrywczego stwierdzenia, że zrobiłam skarpety :) a jakże nawet wiele ich było...
Moja głęboka niechęć do opisywania tego samego procesu twórczego wyraziła się brakiem publikacji. Brak czasu na ciekawsze projekty owocował powstawaniem następnych klonów z Cotton - Merino Dropsa.
Kiedy nastał koniec klonowania, okazało się, że sweter od PM potrzebuje ufarbowania dodatkowej cienkiej nitki, a to było na dzień przed świętami. No i zamiast farbować i kończyć sweter, zrobiłam tym razem skarpety dla siebie.
Wzór frontu z łotewskich rękawiczek, dodawanie oczek od spodu, inne wykończenie pięty ma zagwarantować jej większą trwałość i mniej widoczne cerowanie, które i tak nastąpi. Druty 2,25, oczek 70, ale w ściągaczach dodałam oczek, by nie były takie rozciągnięte na płasko.
Ostatnie z klonów (powstały 4 pary) musiały dostać paskowane góry, brakło mi włóczki, ale w resztkach znalazłam ten sam rodzaj tylko kolor inny. Syn chodził w nich tylko w domu, teraz awansowały na skarpety całodobowe, pewnie trzeba będzie się zaopatrzyć w następne motki. To jedyny rodzaj włóczki, w której nie mam zapasów.
Na razie postanowiłam zrobić sobie sweter, dwa ostatnie nie zachwycają :( oba gryzą. Mam całkiem sporo 3- nitki bfl, w naturalnej bieli, dokupiłam Kid-Silk w kolorze marcepana, zobaczę jak będzie wyglądała próbka.
Wzór sam się pojawił i jest to coś, czego sama bym sobie nigdy nie zrobiła, ciekawe jak nazwać realizację projektu zupełnie nie pasującego do mnie.
Kupując moher kupiłam dwa motki szałwii (Baby merino) do moheru po poprzednim swetrze, myślałam wtedy o czapce. Przędłam ku temu wełnę, ale to co uprzędłam jest tak delikatne w kolorze, że prawie białe.
W połączeniu z moherem nitka nie wyglądała dobrze, pewnie będzie leżała do następnej akcji ze skarpetami. Mam kilkanaście takich motków oczekujących na zaistnienie, więc jeden więcej ...
Idąc porozmawiać z przodkami na cmentarzu, w wigilię Wigilii skręciłam bardzo skutecznie kostkę. Światła nie było tylko gdzieniegdzie promyki zniczy, śnieg sypał, było nierówno i ja rozpłaszczona pomiędzy mogiłami. Oszczędność w poruszaniu się, ze słusznych rozmiarów kończyną po wykręceniu, zaowocowało szybkim remanentem, i równie szybkimi zakupami uzupełniającymi. Pewnie niedługo pojawi się post zachwalający nowości w sklepiku, a trochę ich będzie :)
Pozdrawiam Was niedzielnie
Jak zawsze jestem pod wrażeniem Twoich skarpet we wzory. Zawsze wtedy postanawiam, że zrobie Sobie chociaż jedna parę 😂😂😂 i zawsze na postanowieniach sie konczy 🤭
OdpowiedzUsuńAniu zanim ja zrobiłam te skarpety, to Ty opublikowałaś trzy sweterki - nie wiem czy to dobra zamiana :) Swetry chyba bardziej cieszą :) Pozdrawiam
UsuńPiękny żakard. Podziwiam umiejętności. Japróbuję wkręcić się w żakardy, ale wychodzi mi bardzo koślawo:-(
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja podziwiam tą mnogość skarpet we wszelkie cudne ażury na Pani blogu, a skarpety z wydłużoną piętą to mistrzostwo :)
UsuńPozdrawiam
Nie mam cierpliwości do skarpetek,robię je czasem ale niechętnie i nawet nie chcę myśleć o żakardowych,już nie mówiąc o cudach jakie Ty dziergasz.Zdrowia skręconej kończynie życzę.I fajna z Ciebie wojowniczka z warkoczami ;).
OdpowiedzUsuńJa już chyba też nie mam do nich cierpliwości :) teraz to już konieczność jak się rozpuściło pół rodziny ...
OdpowiedzUsuńNawet nie przypuszczałam, że skręcona kostka może tak długo boleć, a boli nadal i chyba z tym zastarzałym wykręceniem będę musiała na jakąś konsultację :(
Pozdrawiam