sobota, 26 marca 2016

Na świętowanie

W tym roku moje dekoracje świąteczne ograniczyły się do kupienia cebul żonkili, które właśnie kwitną na kuchennym parapecie i byłoby to wszystko gdyby nie moja mama. Dostałam od niej świąteczny stroik pełen optymistycznych akcentów kolorystycznych bogaty w symbolikę świąteczną a baranek jakże prządce przypadł do gustu. 



Pod zdjęciem tego świątecznego stroika zechciejcie przyjąć ode mnie życzenia :

Gdy nadejdą święta niech nadzieja i radość 
zastukają do Waszych drzwi,
a Wielkanoc przyniesie pomyślność,
szczęście i piękny uśmiech każdego dnia.


Mój post nie zakończy się na życzeniach świątecznych chcę jeszcze napisać słów kilka : o czymś nowym, czymś znanym i czymś radosnym:)


To co znajduje się w sklepiku w dużej mierze jest odpowiedzią na popularność kupowanych run oraz moimi preferencjami czyli miło ale nie za miło i jak najbardziej naturalnie. Szorstkie runa mają w sklepiku niewielkie miejsce i właściwie są bardziej do zapoznania się z rasą niż jako materiał na jakieś wielkie projekty. Sama niewiele czynię z szorstkich ras, jestem typowym "średniakiem" za miękko niedobrze ale szorstko też mi nie leży. Za to mam w rodzinie miłośnika szorstkiej wełny w postaci ojca z myślą o jego skarpetach kupiłam Cheviota ale jak wiadomo białe skarpety w męskim przypadku to nie najrozsądniejszy pomysł - zdanie mojej mamy i nie tylko. Takim to sposobem zainteresowałam się runem Gotland. 

 

Rasa Gotland jest stosunkowo młoda powstała na początku XX wieku z krzyżowania bardziej prymitywnych ras takich  jak Goth, Gute albo Gutefar (tu nad literką "a" powinno być takie kółeczko). W książce "The Fleece & Fiber" określa się ją jako rasę szwedzką z terenów nadbałtyckich. W opisie samego runa znajdujemy porównania do moheru, z racji posiadanego blasku do wełny angielskich ras "długowełniastych" (English Longwool) . W przypadku jagniąt możemy spodziewać się runa nawet o 18 mic a dorosłe osobniki w zależności od miejsca hodowli od 27 do 35 mic.
Najlepszy jest opis koloru (w przypadku męskich skarpet idealny) - owce naturalnie są szare z domieszką koloru węgla drzewnego po czerń. Okazjonalnie występują osobniki białe lub brązowe.
Takim to sposobem trafi do sklepiku runo Gotland celem mojego poznawania rasy.



Drugie runo to Wensleydale całkiem znane ale parametry runa to 31 mic, kiedy angielskie runo to 36 - 45 mic (książka podaje 30 - 36 mic), więc to z Niemiec powinno być kwintesencją rasy.



Trzecie runo podpada pod to "radosne"  - jest to mieszanka 50/50 Tussah silk (dziki jedwab) z "prawdziwą" wełną - nie ma informacji jakiego runa użyto do tej mieszanki powinno mi wystarczyć, że to prawdziwa wełna i bardzo miła :)) Brakuje jeszcze mojego ulubionego określenia z dawnych czasów, jak pytałam hodowców o rasę owiec to słyszałam : " no takie białe te owce " :D
Mam zamiar poprosić siostrę (jest lepsza w języku Goethe'go) by zadzwoniła i dopytała co to za rasa - na mój gust jakiś merynos z tych nieprzyzwoicie miłych ale taki opis w sklepiku to trochę za mało.

Pełna wełnianych myśli świątecznie pozdrawiam Was.

niedziela, 20 marca 2016

Zmęczenie materiału

Jakoś tak zupełnie niespodziewanie, bez ostrzeżenia, bez wyraźnych symptomów dopadło mnie zmęczenie i to takie, że aż strach. Pewnie dlatego, że to wiosna a wiosną dopada jakieś takie nie wiem co, że pomimo wszelkich wysiłków stoimy w miejscu - niby się robi a końca nie widać. Takim to sposobem w ostatnią niedzielę wpis się nie ukazał a ja w tej mojej "mazi" zajęć wielu tkwiłam po szyję. Pierwsza osoba rozczarowana brakiem wpisu to PM, nie żeby śledził jakoś specjalnie bloga, jedynie zarzut wysnuł - "jak to olałaś wydymanych przyjaciół ?" Później jeszcze tu i ówdzie jakieś sygnały rozczarowania brakiem słowa dały do myślenia ale komentarz Aldony tak mnie rozczulająco rozbawił tym brakiem "słowa na niedzielę", że pomimo dalszego trwania w stanie "mazi" wpis będzie :)


Nie za wiele tego ledwie pięć motków (piąty jeszcze ciepły) ale w przypływie rozpaczy kradnę kilka chwil i przędę nitki na mój sweter. Runo nowozelandzkie jagnięce okazało się trafnym wyborem, pomimo przewagi merynosów bardzo mi przypadło do gustu, nieprzesadnie miękkie ale też niedrapiące z pięknym połyskiem, prawie białe, w farbowaniu przyjmuje barwy bardzo dobrze. Motków nie piorę bo wszystkie pójdą do farby a cudna pogoda tym bardziej kusi by farbowanie już zacząć.
Rozgrzebanych robótek mam tyle, że lepiej nie pisać ale porażająca nudą przeróbka jedwabnego podkoszulka tak dała mi się we znaki, że musiałam zacząć coś innego byle tylko uciec od monotonii dżerseju. Trzy razy zaczynałam te skarpety nie wiedząc czemu nic nie działa ale tak to jest jak ma się mózg również w wszechogarniającej "mazi" i jest się święcie przekonanym, że 16 oczek na każdym drucie daje 72 w obwodzie.



Po rozrysowaniu wzoru kiedy okazało się, że z moją matematyką mogę startować na polityka wszystko zagrało idealnie i już bez większych komplikacji robię sobie skarpetę, a że obiecałam sobie wykorzystywać resztki włóczek to proszę w tych skarpetach czerwona nitka jest resztką po moim swetrze :) Wzór pochodzi z książki o litewskich rękawiczkach a spód stopy dostosowałam z książki o skarpetach jedynie wykończenie palców będzie w moim wydaniu. Zobaczę jaki będzie efekt końcowy może będzie wart publikowania wzoru.




Do kompletu zakupionych ostatnio drutów postanowiłam dokupić żyłki, myśl o stalowej lince powlekanej plastikiem daje mi jakieś poczucie niezawodności i solidności, na razie o drutach nie mogę napisać zbyt wiele bo sporadycznie są używane, nie czepiam się niczego  ale zobaczymy co będzie po dłuższej eksploatacji. Na teraz mogę napisać, że łączenia pomiędzy bambusem a metalem są wykonane bardzo starannie. Kupując rzeczone żyłki nie wiem jak do koszyka wpadło trochę motków na skarpety - jedne bo ich nie znam, inne bo kolor a jeszcze inne bo przecena. No ale jak będę tak solidnie wykorzystywać resztki jak tą czerwoną nitkę to z czegoś te skarpety muszą powstawać :)



Pozdrawiam Was niedzielnie. 


niedziela, 6 marca 2016

Coś starego, coś nowego czyli o sklepiku

Wyczekiwana paczka z wełną do uzupełnienia stanów magazynowych do sklepiku przyszła w zeszłym tygodniu, tym razem praktycznie same znane runa. Z całego bogactwa oferowanych run staram się wybrać coś w czym gustują prządki i nie tylko bo runo alpak i kóz angorskich jest wykorzystywane do robienia włosów lalkom.


Nowości niewiele ale przy uzupełnianiu ponad 60 gatunków runa jest już olbrzymia paczka więc skromniej ale jednak coś nowego będzie.
Pierwsza nowość to moja autorska mieszanka 3 części bfl + 2 części jedwabiu morwowego + 2 części lamy. Mieszanka jest jednolicie wymieszana i jest tym czego się spodziewałam super miękkością z połyskiem. Nie jest najtańsza ale cóż od czasu do czasu trzeba pozwolić sobie na nutkę szaleństwa. Nitki jeszcze z niej nie zrobiłam ale to tylko kwestia czasu bo wyjątkowo pięknie wygląda już sama czesanka a co dopiero będzie w nitce :) Będę ją sprzedawała po 50 g bo to jednak dość drogi zestaw. Powinno się z niej wyciągnąć bardzo cienką nitkę więc na zwiewny szal czy chustę nitka powinna być idealna.



Druga nowość to Cheviot superwash, runo trochę szorstkie 30 - 35 mikronów, jest to alternatywa dla milutkiego merynosa superwash. Nie wszyscy muszą koniecznie kochać milutkie runo, są osoby dla których "charakterek" wełny jest ważny ale chcą również przy ostrzejszej wełnie bezproblemowej obsługi podczas prania czy farbowania. To na razie wszystkie super nowości jest  jeszcze Corriedale mieszane dla nikłej szarości no ale to Corriedale oraz runo z Falklandów o bardzo delikatnym włosie 20, 7 mic ale to Falkland :)
Tym razem dla siebie wzięłam naprawdę niewiele ledwie pół kilograma mieszanki 50 % Polwarthu , 12,5 % kaszmiru, 12,% szarego merynosa i 25 %  jedwabiu morwowego - w dalszym ciągu mam zamiar uprząść nitkę w kolorze perłowej mgły.


To drugie podejście do takiej nitki, pierwsza partia o szarości zdecydowanie zbyt ciemnej po roku leżakowania w kartonie nie znalazła jakoś zastosowania, kto wie może tym razem mieszanie będzie tym co sobie wyobraziłam i nitka mnie zachwyci swym kolorem. 


Wszelkie plany dziewiarskie i przędzalnicze na razie w zawieszeniu bo zajęć zawodowych nawał. Jedyna rzecz, którą dłubię to jedwabny podkoszulek - po spruciu poprzedniego "cuda" nie do noszenia, tym razem bez udziwnień jak najbardziej tradycyjnie. 


A za oknami prawie wiosna i ogród smutno wyglądający po zimie jakoś wzywa by przynajmniej liście nie zebrane jesienią teraz zgrabić.
Pozdrawiam Was tęskno wypatrując ciepła wiosny.