niedziela, 24 lutego 2013

Rocznicowo

Jakoś nie potrafiłam zdecydować co mogłoby się spodobać w rocznicowym candy, 15 marca upłyną 2 lata kiedy umieściłam pierwszy post. Jakoś nie zauważamy upływu czasu, ciągle zabiegani i zaabsorbowani codziennością, a tu niepostrzeżenie takie coś nieubłaganie przypomina, że czas płynie i to w zawrotnym tempie. Z racji tego, że blog jest opowieścią o przędzeniu ale autorka nie stroni od dziewiarstwa a wręcz jest mocno uzależniona przygotowałam takie oto drobiazgi.
 Coś dla prządki : merynos 23 mic z włóknem soi - 200 g. 

Moje dziewiarstwo to raczej opowieść o skarpetach przerywana jakimś większym projektem, a że pewne miłe dziewczyny ogłosiły rok skarpety to drugi drobiazg to : Włóczka Zitron Trekking Color - 100 g - 420m.

etykieta trochę zmasakrowana ale motek nowiutki :)
Miał być jeszcze drobiazg dla tych osób, które nie dziergają a przędzenie postrzegają jako skansenową ciekawostkę ale zaglądają i czytają. Niestety choroba i inne "klęski" skutecznie pokrzyżowały mi plany ale obiecuję, że przy następnym candy o Was nie zapomnę.

Zasady zabawy takie jak zawsze ale bez nacisku. Zapisy do 16 marca a wyniki ogłoszę 17 w niedzielę.
Jedynie proszę o deklarację co się wybiera, jak to u mnie "albo - albo". Osoby nie posiadające bloga proszę o adres mailowy.
Jeśli ktoś ma ochotę to proszę banerek do umieszczenia u siebie - ale nie jest to konieczne.




Miłej zabawy :))

niedziela, 17 lutego 2013

Niewiele

Załapałam się na ostre przeziębienie, a  że astmatykom niewiele wolno zażywać to leczenie raczej opornie wychodzi. Wszystkie formy dotychczasowej działalności leżą pokotem a ja pomiędzy nimi z lekka dogorywając. Niewiele przędę, niewiele dziergam, wszystkiego w ogóle niewiele. Domowymi sposobami ratowana przez rodzinne specyfiki wyglądam z utęsknieniem oznak poprawy samopoczucia.


formy przejściowe runa South American

Do zrobienia tego zdjęcia skłonił mnie komentarz Frasi pod ostatnim postem. Jaka włóczka powstanie z ufarbowanej czesanki. Kolory w czesance określiłam jako trochę "dzikie" ale jak widać efekt końcowy powinien być całkiem przyjemny. Czesankę dzieliłam wzdłuż pasma na nie za wąskie paski tak by w nitce navajo było od 3 do 5 rzędów koloru. Oczywiście sposób dzielenia, ilość na jaka podzielimy pasmo, jak uprzędziemy wszystko ma wpływ na wygląd końcowy nitki. Po dość wielu próbach z uzyskaniem efektu "Noro" teraz wiem już jak i co mam zrobić by efekt końcowy był zgodny z moimi wyobrażeniami.

Z ostatniego motku Rowan, który został z chusty wydłubałam sobie czapkę "na oko" tzn. widziałam ten projekt na okładce książki o czapkach ale książka swoją cenę ma, na dodatek trzeba czekać zanim dojdzie no i ja nie chodzę w czapkach. Sama myśl by zrobić coś bez opisu tylko z obserwacji zdjęcia mi się spodobała. Czapka na mojej (większej) głowie wygląda całkiem fajnie - ja z przyczyn j.w. nie nadaję się do fotografowania (zombi wyglądają lepiej). Oczywiście po komentarzach o "babcinej beretce", "dziwnym wyglądzie" czapki chyba nosić nie będę ale fajnie zmierzyć się z takim projektem bez projektu :)


Skarpety z resztek zrobione i już teraz powoli mogę napisać coś o włóczkach sklepowych, z których je robiłam. W zeszłym roku zrobiłam skarpety: z niemieckiej włóczki z sklepu NKD, Alize, Opal oraz Zitron Trekking Pro Natura (wełna z bambusem), w tym roku kupiłam Zitron Trekking Color i Fabel z Dropsa. Jak na razie najlepiej sprawdza się włóczka ze sklepu NKD (cena  ok. 13 zł za 100 g) oraz Zitron Trekking Color. Fabel ma piękne kolory ale brakuje mu sprężystości co w przypadku skarpet jest raczej pożądane. Alize jest jak dla mnie za puchata i słaba w teście na rwanie nitki. W skarpetach z Zitron Pro Natura (z bambusem) od samego patrzenia na nie zrobiła się dziura - nitka zupełnie nie nadaje się na skarpety. Opal też jest dobry ale po dłuższym użytkowaniu robi się lekko "szmaciasty"ale na razie bez dziur. Zitron Trekking Color daje wytrzymałą dzianinę przyzwoicie sprężystą jedynie podczas dziergania strasznie się skręca. Wszystkie te włóczki mają ok 420 m w 100 g bo z takich najbardziej lubię robić skarpety.


resztkowe skarpety Pana Męża

Oczywiście moimi ulubionymi skarpetami są te z mojej przędzionej wełny ale wiosenne, które zrobiłam z runa Southdown dogorywają, a fraktalowe z runa Falkland już nadają się do cerowania a nie nosiłam zbyt intensywnie. Dla kogoś kto chodzi w wełnianych skarpetach stale tak jak ja poszukiwanie runa owczego o trwałości sklepowej nitki jest prawie misją :))
Pozdrawiam z fotelika opatulona wełnianym kocykiem w wełnianym sweterku, z wełnianymi skarpetami na nogach okrytych wełnianą skórą.

niedziela, 10 lutego 2013

Darkness

Do farbowania potrzebuję dziennego światła, męczę się przy sztucznym oświetleniu. Już od jakiegoś czasu nurtowała mnie chęć zafarbowania czegoś na czarno nie czarno. Na kolor tak ciemny, że z daleka można pomylić z czarnym. 

 Śledząc prognozy pogody i słuchając zeszłorocznej płyty L. Cohena - stąd ta ciemność - " I caught the darkness" - tak sobie śpiewa. W środę zaistniało niebieskie niebo, z białymi obłokami i słońce, na bardzo krótko nastało światło, którego potrzebowałam. W biegu udało mi się położyć farbę na trochę czesanki.


oporny jedwab

 Efekt nie do końca taki jak chciałam ale i tak mi się podoba ta głębia koloru. Gdyby ktoś miał wątpliwości to to bardziej błyszczące to 10 g jedwabiu (strasznie kłopotliwy w farbowaniu -bardzo trudno nasycić go farbą) oraz Bfl z jedwabiem ok 60 g, na tą ilość czesanki użyłam takiej ilości barwnika jakbym miała zamiar zafarbować 300 g runa na całkiem intensywny kolor. Użyłam 3 kolorów : gun metal, burgund i spruce (świerkowy). Ten świerkowy zrobił się najbardziej czarny ale nie ma błysku głębokiej zieleni (tylko jedwab ma poblask), bo taki efekt sobie wyobraziłam - głęboką czerń z błyskiem koloru.

skręt pogłębił kolor

Pomimo bardzo przepisowego farbowania z zachowaniem czasu i temperatury nadmiar barwnika i tak się nie  wchłonął, niewiele ale jednak spłukałam. Zastanawiam się czy gdybym jeszcze trzymała z pół godziny na parze, efekt były taki jak oczekiwałam czy raczej nie. W tej chwili włóczka przypomina drobne koraliki połyskujące głęboką barwą. Uprzędłam cienkiego singla  a później zrobiłam navajo - (28 g - 120 m navajo).
Podzieliłam na bardzo drobne pasma bo zależało mi na takiej tweedowej mieszaninie ( trzy nitki w innym kolorze) ale nie do końca się udało. Wyobrażam sobie z tej włóczki cienkie rękawiczki z palcami z koronką na wierzchu dłoni, zapinane na jedwabny guzik z boku  -  ot taki zbytek  :)

Z resztek farby, które miałam w słoikach (nie wiem jak długo mogą takie stać) postanowiłam zafarbować jeszcze trochę czesanki South American na skarpety. Mam wielką chęć posiadać skarpet w stylu fair isle ale sama myśl o ich krótkim żywocie bardzo mnie zniechęca do takich projektów. Pomysł podsunęła mi Maduixa , ja wprawdzie nie użyję singla i druga włóczka będzie sklepowa (pięta i palce koniecznie) ale sama myśl o takim eksperymentalnym połączeniu i zastosowaniu bardzo mi się spodobała. 



Kolory trochę dzikie ale to z  tych resztek. Zależało mi na takim płynnym przenikaniu, prawie się udało. Metoda farbowania na streczu daje możliwość bardzo dokładnego aplikowania barwnika. Często nakładam intensywny barwnik a zaraz obok  jego rocieńczoną wersję by uzyskać tonalne przejścia. Tutaj raczej metoda "przepychania" farby.
  

Ostatnio czytałam na FB o białych plamach w środku czesanki lub wylewającej się farbie. Białe środki zdarzają mi się podczas farbowania w kąpieli wodnej nie zawsze jestem w stanie zaaplikować dokładnie barwnik, winą też może być za mały garnek a za dużo czesanki wtedy farba nie przemieszcza się swobodnie.
Najczęściej jednak (z wygody) farbuję na streczu za pomocą aplikatorów i wlewam farbę odrobinami na pasmo i w środek nie zapominając o spodzie - rękawiczki też pomagają bo rozsuwam wełnę i trochę ugniatam by równomiernie nabrała koloru. 


Oczywiście trzeba pamiętać by płukać rękawiczki przy zmianie koloru, niekiedy zapominam i  mam plamy :(

Dzięki Finextrze jej recenzji i nie tylko :)) kupiłam książkę, którą znam z okładki ale raczej bym nie kupiła, jakoś do haftu do tej chwili mnie nie ciągnęło.
W tej chwili nawet nie wyobrażam sobie by jej nie mieć, takie albumowe wydanie z nastrojem, wzory i opis techniki też są ale dla mnie to przede wszystkim album. Odczuwam wielki niedosyt kolorowych albumowych wydań, w nie tak zamierzchłych czasach wydawano albumy malarskie z czarno-białymi reprodukcjami (koszmarek) i nie były to grafiki Escher'a.


Mój Pan Mąż całkowicie obojętny na moje książki robótkowo - wełniane ku memu zdumieniu powiedział : " Taka poduszka - poproszę "  - pomarzyć może :)



Co nie zmienia faktu, że poduszka mnie też się podoba, jest tu również piękny stołeczek do kołowrotka (dla mnie stanowczo za niski) i wiele innych pięknych rzeczy.

uczynić sobie taki do kołowrotka ależ by się przędło :))

A teraz się pochwalę Wygrałam :)) Zapisałam się na candy u Aneczki no bo przecież, jak się nie zapisać :))
Nie dość, że włóczka z Rowan - a ja znam od nich tylko tweed to jeszcze jaki skład - delikatny moher i jedwab. Motek jest cudownie miękki, kolor od malinowej czerwieni po pomarańcze z tonalnymi przejściami.

na razie do podziwiania i miziania :D


Aneczko pięknie dziękuję sama radość dostać coś takiego.

Gratuluję tym, którzy przeczytali  do końca :)))

niedziela, 3 lutego 2013

Rozmyślania

Nie każda włóczka pasuje do projektu, nie każdy projekt sprawdzi się w danej włóczce. Ktoś może powiedzieć, jak już nie ma się do czego przyczepić to trzeba powydziwiać. Chusta mi się podoba jest duża, ciepła, wzór nie stracił charakteru włos alpaki  (sypie się) imituje drobne igiełki, które chciałam mieć w tym projekcie.

podoba mi się ale ideał byłby gładki 

 O kolorze już pisałam, że mi się więcej niż podoba. Tweed ma w sobie tą minimalną niejednolitość, która nadaje dzianinie wielowymiarowość koloru ale jest na tyle delikatna, że z daleka materia wydaje się jednolitej barwy.  Poprzednio nie wiedziałam, co mi nie pasuje ale teraz już wiem. Jak dla mnie tweed jest stworzony do prostoty on sam w sobie jest ozdobą i nie potrzebuje niczego innego. Mam nadzieję, że zdjęcie pod spodem wyjaśnia to o czym napisałam - prawe oczka lub wzór francuski i nic więcej nie potrzeba by tweed wyglądał idealnie.


Gdybym miała kiedyś zrobić coś z tweedu to całkiem prosty sweter a do tego jeszcze chętnie ten tweed sama bym zrobiła. Trochę zazdrośnie spoglądam na małe gręple, ostatnio takim bawiła się Finextra, bardzo przyjemna zabawa i runa nie trzeba na kilogramy (jak w przypadku dużych maszyn) wystarczy trochę, by spełnić swe marzenia o fakturowych przędzach.


widziałam kiedyś takie zdjęcie więc sobie też zrobiłam :)

Zapełniam szpulki, mam ustawiony kołowrotek i tylko je wymieniam, a że mam 8 szpul to nawet nie zastanawiam się by coś uwolnić więc jak na razie same single.

Robię skarpety, po ostatniej rozmowie z mężem :)
Pan Mąż :  - Zrobiła się dziura w skarpecie.
Ja :    - Zrobiłam ci nowe !
Pan Mąż :   -  A to mi przysługują tylko jedne na rok ?

No cóż okazało się, że włóczka sklepowa (ta do skarpet) jest znacznie wytrzymalsza, na dodatek skarpeta nie jest tak masywna pomimo wzorów wrabianych. Białe z przędzionej wełny, które zawsze robiłam były za białe na dodatek za ciepłe - można uprząść cienko i pobawić się we wrabiane wzory ale niestety zbyt szybko się przedzierają bez dodatku czegoś sztucznego. Wełna sklepowa ma wiele zalet ale naprawdę ciepłe skarpety są z przędzionej wełny i to nie z tych delikatnych gatunków - można się o tym przekonać podczas solidnego mrozu. W tym przypadku coś za coś :))


Mam tyle resztek, że postanowiłam je przerobić na skarpety, przy takich wzorach nie ma to specjalnie znaczenia, że włóczki różnią się odcieniami i tak nie będzie specjalnie widać a nawet gdyby to ktoś pomyśli, że tak miły być zrobione. 
Często podziwiam na blogach Wasze rośliny, Jot Ha ma niesamowite  kwitnące rośliny, Viola też ostatnio pokazała grubosza,który zakwitł.  Ja pokażę efekt późniejszy po kwiatach.  To nie pierwszy raz jak owocują nasze cytrusy ale tym razem o dziwo udało im się nie zrzucić owoców w okresie zimy i powolutku żółkną na krzakach. Cały okres letni stoją w ogrodzie niestety zima jest dla nich okresem próby i najczęściej gubią liście i owoce w różnych fazach rozwoju.


Kandyzowana skórka z takiej cytryny to całkiem przyjemny dodatek do ciast lub deserów.