piątek, 29 czerwca 2012

Lawendowe Candy

Temat lawendowy zdominował większość przeglądanych przeze mnie blogów, jak nie sama lawenda to kolor. Tnę moje kwiaty w miarę możliwości przed kwitnieniem (ponoć się tak nie sypią) niestety w tym roku z braku czasu jakoś nie do końca mi to wychodzi. Podczas przeglądania blogów znalazłam informację jak zrobić lawendowo-solny peeling, pomysł bardzo mi się spodobał bo zawsze mam opory przed wyrzucaniem zeszłorocznej lawendy - ona jeszcze po potarciu tak intensywnie pachnie. Do mojego peelingu użyłam morskiej soli drobnoziarnistej, jedynie co muszę znaleźć to bezzapachowe mydło w płynie bo "Biały Jeleń" pomimo swoich właściwości hypoalergicznych jak dla mnie pachnie zbyt intensywnie tłumiąc cały lawendowy zapach.
Po takim prysznicu pachnę jak pranie mojej babci, która lubiła prać w szarym mydle :))


mnie też mole nie nadgryzą :)

Woreczki lawendowe - prezent dla mojej mamy pozostawił kilka przychylnych komentarzy, nawet Montana sugerowała, że chętnie widziałaby takie candy. Ostatecznie podjęłam decyzję po mailu mojej znajomej, która zamówiła taki woreczek na prezent - znaczy, że się nadaje.
Więc ogłaszam, że mam ochotę obdarować kogoś takim drobiazgiem, jest to ten oto woreczek ale zdając sobie sprawę, że nie wszyscy mają ogród a w nim lawendę to do woreczka będzie wkład - by spełniał swoje zadanie. Zasady takie jak zawsze ale luźno traktowane tylko osoby bez blogów proszę o namiar na siebie. Zapisy przyjmuję do 14 lipca a obdarowaną osobę ujawnię 15 lipca koło południa :))
Do tego czasu świeżo ścięte kwiaty będą na tyle suche by podróżować pocztą.


Candy 

Jeśli komuś szczęście nie dopisze to u An z Chatki inny sposób na pakowanie lawendy :))

piątek, 22 czerwca 2012

Andy

Andy zawsze mi się kojarzyły z kolorem czerwono-różowo-brązowym i chociaż wiem, że wiele zależy do fotografa, oświetlenia i aparatu to w mojej świadomości zawsze będzie ta kolorystyka gór Ameryki Południowej.  
merynos, alpaka, wielbłąd i jedwab
Jedną z pierwszych czesanek, którą kupiłam w WofW była mieszanka merynosa 18mic, brązowej alpaki, jasno brązowego wielbłąda i jedwabiu. Miałam tego 100g  zrobiłam dwa motki jeden singiel na chustę Annis a drugi to skręt navajo i powstała czapka. Pomimo, że jest to jedna z droższych czesanek zachwyca miękkością.

Oryginalna kolorystyka czesanki daje w nitce brązowy melanż, nie do końca mój ulubiony ale dla jakości tej przędzy nawet ja uczyniłam sobie drobiazgi. Zastanawiałam się jak zachowa się takie połączenie różnych włókien podczas farbowania i jaka wyjdzie z tego nitka. Użyłam tylko 2 barwników głębokiej czerwieni i bardzo niewiele dyniowego - czesanka po farbowaniu wyglądała nijak nawet byle jak, a w nitce moim zdaniem ma to coś co sprawia, że się zastanawiam co można z tego udziergać :)
Przędzie się przyjemnie, trochę przeszkadza krótki włos wielbłądzi ale za miękkość mu wybaczam.



Uprzędłam 106g w dwóch motkach ok. 270 m skręt navajo. Wprawdzie upał trochę odstrasza od kołowrotka i wełny ale ja tak długo nie przędłam, wiec jak tylko znajdę wolną chwilkę to z przyjemnością zasiadam do mojej "medytacji".
Teraz będę narzekać na Violę - dziewczyna ma tak szerokie zainteresowania, że nie nadążam, przed chwilą pokazała tunikę z koronki irlandzkiej, później haft przestrzenny a teraz cudny kocyk dziergany metodą szydełka tunezyjskiego. Nie wiem kiedy Ona to czyni a może ma siostrę bliźniaczkę lub jakieś zaprzyjaźnione skrzaty ale przyśpieszenie ma niezłe.
No i przez Viole wydłubałam elementy na firankę, które zaczęłam robić bagatela 3 lata temu i dorabiam nowe elementy.


 To co ja robię jest szydełkowym podrabianiem koronki weneckiej lub igłowej, mam nadzieję, że kiedyś zrobię coś oryginalnego w tej technice. Na razie postanowiłam, że dorobię trochę nowych elementów, zobaczymy może uda się posunąć projekt trochę do przodu.
Od typowej koronki irlandzkiej ta metoda różni się tym, że elementy wykonywane są na osnowie nitek pomocniczych, które nadają poszczególnym elementom bardziej wypukły przestrzenny charakter a siatki w środku imitują pracochłonne siateczki wykonywanie igłą w oryginalnej koronce weneckiej.



 Oryginalne koronki wykonywane były i są z nitki jedwabnej,  taką kupię jak będę czynić oryginał. Na firankę wykorzystuję nitki bawełniane dość cienkie - szydełko nr 0,9. Każdy z elementów to średnio godzina dłubania więc przybywa bardzo wolno.


 Na kawałku materiału wyrysowałam docelowy wymiar firanki, jak widać w tym tempie za jakieś 2-3 lata będzie gotowa. Wszystkie elementy będą połączone łańcuszkiem co powinno tworzyć zgrabną całość.
Dzierganie i przędzenia daje  jednak szybsze efekty  - no chyba, że jest się Violą - wtedy wszystko jest możliwe :))




piątek, 15 czerwca 2012

Lavandula czyli Lawenda

Przez brak czasu ze strachem siadałam do kołowrotka, czy czasem nie zapomniałam jak to się robi,  tak długiej przerwy w przędzeniu jeszcze nie miałam. Wynikła ona w dużej mierze przez sprawy zawodowe ( to się jeszcze pociągnie) i rodzinne - niecały rok temu moi Rodzice obchodzili 45 rocznicę ślubu. Mała uroczystość ale zaowocowała postanowieniem o zorganizowaniu zjazdu rodzinnego - konkretnie rodziny ze strony Ojca. Zjazd rodziny Mamy był zorganizowany 3 lata temu przez jej kuzynkę z mężem - złotych jubilatów weselnych. Takim sposobem w sobotę 9 czerwca uczestniczyłam w cudownym rodzinnym spotkaniu 96 krewnych (gdyby przyjechali wszyscy powinno być nas 130 osób) przyjechała nawet rodzina z zagranicy. 
Pomoc Ojcu w organizacji zjazdu, tworzeniu albumu rodzinnego oraz uzupełnianiu drzewa genealogicznego, które narysowałam kilka lat temu skutecznie pochłaniała cały mój wolny czas. Teraz odzyskałam  trochę czasu więc wracam do tego co lubię najbardziej czyli przędzenia.

lawendowo 
 Bardzo podobała mi się czesanka BFL z moherem, którą podglądałam u Justyny nawet zapisałam się na candy. Niestety nie wygrałam więc postanowiłam, że ufarbuję trochę i uprzędę.
Nie jestem jakąś wielką miłośniczką koloru lawendowego ale co innego jeżeli chodzi o rośliny, są jednymi z moich ulubionych. Niestety z kilkunastu gatunków zostały mi 3 - wszystko przez mrozy. Zmarzła mi najintensywniej pachnąca odmiana biała, cudnie wyglądające ale nie pachnące odmiany francuskie to co pozostało to zwykła, purpurowa i różowa. Różnią się subtelnie intensywnością koloru i bardziej wpadającym w róż lub niebieski odcieniem.



Tak jak przypuszczałam mieszanka BFL z moherem przędzie się cudnie, moher połyskuje pięknie w słońcu, a przy dzierganiu uwydatni się jego włochata natura za to BFL nadało cudowną puszystość i lekką sprężystość. To naprawdę udane połączenie.


 Uprzędłam 4 motki po 52 g w dwóch wersjach kolorystycznych. Dwa z nich są zdecydowanie lawendowe z lekkim przejściem kolorystycznym, pozostałe dwa są bardziej zróżnicowane - przejścia tonalne pomiędzy kolorami moich lawendowych kwiatów. Skręt mój ulubiony navajo, kiedyś przędłam tylko single więc teraz odnajduję wielką radość w takim wykończeniu przędzy.
Na szczęście przestało padać i od czasu do czasu wygląda słońce więc kolor prawie jak w oryginale :)


poniedziałek, 11 czerwca 2012

Na szybko

Wyszło na to, że jednak nie jestem tak elastyczna jak bym chciała a przynajmniej w kwestii kolorów moich ubrań. Patrzyłam i przekonywałam się, że dam radę chodzić w poprzedniej wersji. No i bluzko-tunika wylądowała w garze z farbą. Teraz jest bardziej stonowania i istnieje prawdopodobieństwo, że będzie używana. Oryginalny kolor gdzieś przepadł w pochmurnym i deszczowym niebie ale jest to dość głęboki burgund a to co było stalowo szare teraz jest ciemno prawie czarno burgundowe. 
dużo ciemniejsze w oryginale
Teraz czekam na cieplejsze dni by nowy strój testować na mnie a nie tylko stroić manekina.



Na szybko ukończyłam jeden z drobniejszych projektów z książki : Wrapped in Lace: Knitted Heirloom Designs from Around the World.  Nie jest to jedyny projekt, który chcę zrealizować z tej książki jest tam całkiem niezła kolekcja ciekawych koronek. Następny projekt z tej książki będzie już z własnoręcznie przędzionej wełny. Szalik zrobiłam z włóczki Drops Lace - alpaka z jedwabiem, włóczka cudna podczas dziergania, robiłam na drutach nr 2,5, chociaż  włoczka i wzór mają wpisaną 3, ja jednak wolę trochę mniejsze druty bo dziergam dość luźno. Wzór dość ciekawy szalik dzierga się w 2 połówkach zaczynając od tych rożków a każdy z nich jest robiony osobno, brzeg dla efektu robiony podwójnie. 


Tytuł sugeruje, że gdzieś się spieszę - i tak jest wykorzystuję każdą wolną chwilkę by zaglądać co dzieje się na moich ulubionych blogach - mam nadzieję, że już niedługo będzie mnie więcej u Was.
Na razie pochłaniają mnie sprawy zawodowo - rodzinne, czasu zostaje bardzo niewiele na moje ulubione zajęcia.

niedziela, 3 czerwca 2012

Niby tak a jednak nie

Jedwab z kaszmirem mieszanka ekskluzywna i bardzo wydajna sweterek, który zrobiłam waży 160g. Nitka 2-ply, dość cienka w 170g było niecałe 1000 m. 
Wiedziałam, że jedwab się "leje" więc przerabiałam na drutach nr 2 jak na mnie dość ściśle, z sweterka, który przymierzałam w trakcie dziergania ( trochę za pas) pozostało tylko wspomnienie - jest tunika. 


Pomimo rodzinnych zapewnień, że kolor jest ciekawy i niepowtarzalny ja nie jestem w stanie w tej chwili podjąć ostatecznej decyzji bo nie podoba mi się na dżerseju ale na ryżu dostrzegam coś, może nie powalającego ale do przyjęcia. 

kolor prawie idealny z oryginałem
Dół i rękawki (robione od góry z główką :)) wykończyłam wzorem znanym z chusty Gali wzór bardzo łatwy a robiony w okrążeniach wręcz relaksacyjny. Na manekinie nie widać do końca długości więc jest zdjęcie na właścicielce, która do końca nie zdecydowała co począć z tym kolorem.

manekin
i ja

Nie mam zupełnie zastrzeżeń co do fasonu, jakości dzianiny, użyte wzory mi odpowiadają nawet nieoczekiwana długość prawie tuniki jest do przyjęcia tylko ten kolor nie "przemawia" do mnie. Mam nauczkę na przyszłość nie farbować dla siebie motków tylko czesankę.

Tyle narzekań na kolorystykę więc jeszcze muszę się pożalić, że oprócz małego projektu dla Alicji z barku czasu nic nie przędę - tak źle już dawno nie było. Wełna na zdjęciu to Shetland przędziony bez czesania "z ręki", jak na osobę, która ma raczej tendencje do mocnego skrętu wyszło dość luźno ale za to puszyście:)
Jeszcze to trochę potrwa zanim siądę na dobre znowu do kołowrotka, chodzi za mną Bfl z moherem w tonacji lawendy więc może za jakiś czas uda mi się zaprezentować coś uprzędzionego.




Na razie pruję, przeglądam zakamarki, pudła, reklamówki i szafy - znajduję porzucone próby, projekty i wprawki do wzorów. Znalazłam niecałe 5 motków bawełnianej włóczki, wyrysowałam zapinany sweterek z kieszonkami całkiem prosty i dziergam. Kolorystyka jak widać letnio zielona zobaczymy czy projekt doczeka szczęśliwego zakończenia. 

kawałki do sprucia 

 P.S. W locie poczytuję wszystkie Wasze wpisy na blogach podziwiam nowe projekty tylko na komentarze już nie starcza czasu, obiecuje poprawę za chwile  -  tylko trochę dobę naciągnę :))